Jechała wąską uliczką. Przez chwilę myślała, że zaraz straci równowagę i w przykry sposób spadnie z roweru, kiedy przyszła pora, by skręcić. Ujrzała bowiem zaskakujący widok, serce od razu podskoczyło jej do góry. Zza rogu wyłonił się znajomy kolega, a właściwie to nieznajomy... Wbiła w niego swój wzrok, wciąż walcząc z siłami grawitacji. Szedł w towarzystwie dwóch przyjaciół, ale Rosy nawet nie na nich nie spojrzała. W jednej chwili przypomniała sobie, jak to dwa lata temu coś poczuła do tego koleżki i uczucie za nic w świecie nie chciało jej opuścić. Męczyło to ją, bo wiedziała, że chłopak nigdy nie dowie się, co do niego czuje. Nigdy nawet na nią nie spojrzy.
Wtedy jednak nie myślała o tym. Była po prostu zadowolona, że znów jego widzi. Ten jego enigmatyczny wyraz twarzy, wiecznie roześmiane, brązowe oczy. Kiedy minęła bruneta, od razu chciała zawrócić i sprawdzić, gdzie idzie. Pognała jednak wprzód. Inną drogą chciała znowu przybliżyć się do niego. Choć jechała szybko, nie udało jej się ponownie ujrzeć chłopaka. Zrezygnowana pojechała do domu. Długo jej nie było. Zaczęła rozmyślać. Już od września będzie mogła widywać Matta Misselbrooka niemal codziennie. Nie mogła się tego doczekać. Nie potrafiła zrozumieć swoich uczuć. Dobrze wiedziała, że chłopak nie zwracał na nią żadnej uwagi. W dodatku był rok młodszy, co było powodem śmiechu koleżanek, którym Rosy w podstawówce opowiedziała o swoim zauroczeniu. W dodatku, gdy dziewczyna pokazała im Matta, nie uważały go za kogoś interesującego - wręcz przeciwnie. Nie przeszkadzało jej to jednak. Dalej błądziła w alejach uczuć i próbowała różnych sposobów, by zwrócić uwagę chłopaka. Teraz jednak wyczekiwała na rozpoczęcie roku szkolnego. Śmieszne.
Walizki były już spakowane. Czas wyruszać na lotnisko. Nastąpiło niewielkie opóźnienie. Mimo to wszystko przebiegło bardzo dobrze. Rosy, jej mama oraz brat Max byli bardzo podekscytowani. Kiedy wreszcie przyjechali na miejsce, do hotelu niedaleko Alanyi w Turcji, nieco się rozczarowali. Hotel był bardzo mały. Wyglądał praktycznie jak blok. Była noc, więc nie można było wszystkiego dokładnie zobaczyć, ale pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre. Poza tym w pokoju, który dostali, była średniej wielkości dziura w suficie. I choć byli zmuszeni tam spać, bo wszystkie pokoje były już zajęte, następnego dnia mogli przenieść się gdzieś indziej. W nowym pokoju warunki były o wiele lepsze. Poza tym w świetle dnia budynek wydawał się o wiele lepszy. Jedzenia nie było tak dużo, jak oczekiwali. Rosy potrafiła zadowolić się samym ryżem i kurczakiem. Max nie narzekał. Ich mama jednak oczekiwała luksusów. Pocieszenie odnaleźli na przepięknej plaży. Złoty piasek prażył w stopy, więc szybko trzeba było uciekać w stronę morza. Rosy kochała siedzieć na przybrzeżnych skałach, które raz po raz oblewane były ciepłą wodą. Była to dla niej chwila refleksji. Spokojna muzyka w słuchawkach potęgowała ten melancholijny nastrój. Rosy naprawdę kochała morze. Tymczasem jej mama smażyła się na słońcu, dzięki czemu już po paru dniach była najciemniejsza na plaży. Max zaś czytał książkę w cieniu. Wszyscy cudownie spędzali czas, relaksowali się i korzystali z wolności. Wieczorem wychodzili razem na miasto. Ze wszystkich stron sprzedawcy zachęcali do zakupów. Było to nieco denerwujące, ale jednocześnie zabawne. W Turcji można było znaleźć mnóstwo podróbek. Max kupił sobie pseudo-beatsy, a Rosy - podróbki converse. W dodatku było na czym zawiesić oko - wielu przystojniaków zwróciło uwagę dziewczyny. Wakacje za granicą były naprawdę odprężające. Można było zapomnieć o wszystkich problemach i smutkach. Nawet o nieszczęśliwej miłości do Matta.
W dodatku w lobby było darmowe WiFi! Nikt jednak nie chciał przebywać tam za długo i marnować czasu, który mógłby poświęcić na poznawanie tego wspaniałego miejsca i korzystania z uroków natury. Późnym wieczorem nie było jednak co robić, więc Rosy czatowała z Sarah. Pierwszego dnia opowiedziała jej wrażenia z podróży i z pobytu w Turcji. Drugiego dnia to Sarah musiała coś powiedzieć. Rosy nie była zbyt skupiona na rozmowie. Kiedy jednak przeczytała niepokojące słowa "Theo nie żyje", coś ją ścisnęło za gardło. Chłopak Sarah, dobry kolega Rosy został zamordowany nożem przez jakiegoś pijaka na ulicach Liverpoolu. Straszne. Choć nie znała go osobiście, ba! nawet nie wiedziała, jak wygląda, to zrobiło jej się niedobrze. Ledwo powstrzymała łzy. Tak bardzo współczuła Sarah. To już drugi raz, kiedy jej chłopak umarł. Jakiś czas temu, zanim jeszcze Rosy zaczęła korespondować z Sarah, David zmarł na raka. Z opowieści dziewczyny wynika, że był to naprawdę niesamowity chłopak, że byli nierozłączni. Rosy była przygnębiona. Następnego dnia nic jej się nie chciało. Mama i brat nie wiedzieli, czemu dziewczyna tak dziwnie się zachowuje. Rosy jednak nie chciała nic im mówić. Po co? Uznaliby ją za wariatkę, skoro przejmuje się kimś, kogo "w ogóle nie zna". Sarah była jej jednak bardzo bliska. Najbliższa na świecie. Nie wyobrażała sobie życia bez niej. Nikt jej tak dobrze nie rozumiał. To było piękne. Osobiste spotkanie z Sarah było teraz największym marzeniem Rosy.
Następnego dnia dziewczyna czuła się już o wiele lepiej. Cały wypad był prawdziwą sielanką i nie miała ochoty na powrót do domu. W końcu jednak przyszedł czas, by rozstać się z bajeczną Turcją i wrócić do rzeczywistości. Trudno było jej się na nowo przyzwyczaić do małego miasteczka. Wciąż te same twarze. Nuda. Jedyną pocieszającą myślą było to, że wrzesień się zbliżał.